środa, 27 lipca 2011

"Lord Jim" - Joseph Conrad

Lord Jim w nowym, ładnym wydaniu i w świeżym tłumaczeniu stał dumnie na mojej ulubionej półce z książkami w oczekiwaniu, aż znajdę wystarczająco dużo czasu, siły i odwagi, aby się z nim zmierzyć. Jest to bowiem książka, do której nie można podejść w pośpiechu, bez odpowiedniego przemyślenia wydarzeń i słów zawartych w każdym kolejnym rozdziale.

Za pierwszym razem czytałem powieść Josepha Conrada w liceum, jako obowiązkową lekturę i pamiętam, jak ciężko było mi przez nią przebrnąć. Akcja rozwija się stopniowo, bez pośpiechu i w nietypowej formie opowieści starego marynarza. Może to szybko znudzić niecierpliwego czytelnika. Przyznaję, że nudziło i mnie - ówczesnego licealistę. Tym razem było mi nieco łatwiej, bo przez 9 lat niejedną ciężką książkę moje oczy widziały.

Jeśli czytelnika nie zniechęci średnio przystępna, choć wielkiego kunsztu forma, z pewnością poruszy go i zmusi do przemyśleń doskonała treść. Autor w opowieści o marynarzach i ich przygodach porusza problemy, z jakimi nie często mamy do czynienia w literaturze. Oto młody bohater, Jim, zmaga się nie tyle z trudnościami stawianymi przed nim przez los, co z ciężarem wizji człowieka, którym chciałby być, marzeniem o własnym bohaterstwie i pogonią za romantycznym ideałem. W konsekwencji staje się postacią tragiczną, nad którą zdaje się wisieć fatum zrodzone ze słabości Jima.

Myślę, że nie bez powodu akcja powieści przekazywana jest nam z pewnej perspektywy. Nie towarzyszymy bezpośrednio Jimowi, lecz poznajemy historię za pośrednictwem starego marynarza Marlowa. Daje nam to odpowiedni dystans, byśmy mogli nieco chłodniej ocenić działania Jima. On sam bowiem "jest jednym z nas" i może wcale nie byłoby nam trudno całkowicie się z nim utożsamić. Przecież każdy z nas jest lub był młody, zapatrzony w romantyczne ideały i niejednemu z nas zdarzyło się w młodości, pod wpływem chwili, popełnić jakiś fatalny błąd, który przez długie lata mógł nas nawiedzać w bolesnych, wstydliwych wspomnieniach. A jednak autor poddaje nam drugi punkt widzenia - starszego, doświadczonego człowieka, który niejedno już widział i ma prawo inaczej oceniać młodszego przyjaciela. W tej sytuacji od nas zależy, komu przyznamy więcej racji.

"Lord Jim" to wielka powieść. Niełatwa, ale mądra i dająca wiele satysfakcji z dotarcia do kresu podróży w jaką nas zabierze. Na pewno niejeden czytelnik przedwcześnie wyskoczył z niej, widząc w dziele Conrada tonący okręt nudy. Ja ze swojej strony zapewniam, że warto pozostać na pokładzie z kapitanem Marlowem.

3 komentarze:

  1. Zgadzam się "Lord Jim" to wielka powieść.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie pozostaje się zgodzić z apelem, żeby nie oceniać przedwcześnie tej powieści jako nudnej. Czytałam ją w dobrym czasie, jako nastolatka i wtedy Jim trafił do mnie z tym swoim idealizmem i przekonaniem, że moralność jest czarno-biała. Ponadto oczarował mnie język pisarza, pełen kunsztu, doszlifowany. Sporo stron w moim ówczesnym pamiętniku zapisałam cytatami z tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha, jeśli to przekład Kłobukowskiego (na to wskazuje okładka), to to jest dla mnie jedna z najważniejszych książek w życiu. Dzięki niemu odkryłem na nowo Conrada, a także otrzymałem kolejny powód uwielbienia dla tłumacza (którego uwielbiałem już wcześniej za cudne tłumaczenie "Na południe od Brazos" McMurtry'ego).

    OdpowiedzUsuń